top of page

Autentyczny wizerunek Unionu Berlin i ryzyko komercjalizacji. Wywiad z ekspertami Bundesligi.

Zaktualizowano: 14 wrz 2023

Roger Hampel



1.FC Union Berlin jest aktualnym liderem Bundesligi. Jednocześnie, klub posiada bardzo tradycyjny, autentyczny i antykomercyjny wizerunek. Union Berlin awansował do Bundesligi po raz pierwszy w swojej historii w 2019 roku, co skutkowało obawami kibiców odnośnie skomercjalizowania się. Dodatkowo klub poradził sobie w Bundeslidze dość sensacyjnie dobrze, sukcesywnie się utrzymując w swoim pierwszym sezonie i w drugim sezonie awansując do międzynarodowych rozgrywek UEFA Conference League, dzięki zajęciu 7 miejsca w lidze, co jest sporym osiągnięciem. W swoim trzecim sezonie 1. FC Union Berlin, awansował do UEFA Europa League, zajmując 5. miejsce (tylko punkt straty do 4. miejsca dającego awans do Champions League) oraz doszli do półfinału Pucharu Niemiec. Union jest również specyficznym klubem jeśli chodzi o swój image, kibiców i ich wizerunek, postrzeganym przez niemieckich badaczy marketingu sportowego jako marka prawdziwa. Sam prezydent klubu Dirk Zingler, wyraża stanowczą krytykę komercjalizacji futbolu, w tym powstaniu projektu "Super League" i reformom UEFA Champions League, podkreślając przy tym, że Niemcy są jedynym krajem, w którym na najwyższym poziomie rozgrywkowym organizacje sportowe mają formę klubów członkowskich.

Aktualne sukcesy klubu są oczywiście konsekwencją dobrze trafionych transferów i dobrej pracy całego zespołu, a przekraczając kolejne granice, ambicją każdej marki jest pozostanie na wysokim poziomie oraz długoterminowa perspektywa samorozwoju.



Gośćmi dzisiejszego wywiadu będą:


• Artur Wichniarek: były piłkarz Bundesligi. Rekordowy strzelec w historii Arminii Bielefeld. Aktualnie ekspert i komentator sportowy w ViaPlay.


• Tomasz Urban: Dziennikarz sportowy i komentator sportowy w ViaPlay. Główna specjalizacja to niemiecka Bundesliga.


• Marcin Borzęcki: Dziennikarz sportowy i komentator sportowy w ViaPlay. Główna specjalizacja to niemiecka Bundesliga.






Roger Hampel (Football Business Journal): Piłka nożna idzie w coraz bardziej komercyjnym kierunku, jednak w Niemczech wciąż istnieją kluby o bardzo antykomercyjnych wartościach, jak na przykład 1. FC Union Berlin i FC St. Pauli.


Tomasz Urban: No to są oczywiście kluby wyjątkowe już nawet nie tylko w niemieckiej piłce nożnej, ale i na świecie. Mam wrażenie że one rzeczywiście mają takie takie konkretne wartości z którymi się identyfikują, którymi żyją, którymi też żyją kibice, organizują różnego rodzaju akcje mające na celu jednoczyć tą bazę kibicowską wokół siebie. Jeżeli chodzi Union to warto wspomnieć o tym śpiewaniu kolęd, o przynoszonych kanapach na stadion o tym, że kibice właściwie własnymi rękoma też budowali stadion, o wielu akcjach społecznych. Myślę też, że oczywiście St.Pauli jak i również Union są organizacjami sportowymi o wartościach bardzo prospołecznych. Otwartość na innych i tolerancja w tych dwóch przypadkach ma znaczenie.

Artur Wichniarek: Dzisiaj wszyscy są zachwyceni tym co robi Union Berlin ze swoim skromnym budżetem na transfery i na płacę, który mają. Faktycznie nikt nie spodziewał się, że oni mogą być zespołem, który awansuje do Bundesligi, ponieważ oni wielokrotnie próbowali awansować z poprzednimi trenerami, takimi jak chociażby Uwe Neuehaus. Byli zespołem, który pukał do bram Bundesligi, ale ten awans nigdy im się nie udawał. Zakontraktowanie Ursa Fischera, czyli trenera z pomysłem na Union Berlin, trenera pasującego do koncepcji prezydenta klubu, spowodował podobny efekt, oczywiście zachowując proporcję między klubami, jak objęcie Bayernu przez Hansiego Flicka, który odmienił zespół i wygrał z Bayernem wszystko. Podobnie Urs Fischer i Union Berlin. Urs Fischer przyszedł do 2.Bundesligi, awansował do 1.Bundesligi, utrzymał się w niej, a następnie awansował do europejskich pucharów. Sezon 2021/2022 był kolejnym udanym sezonem w wykonaniu Unionu Berlin i to pokazuje, że nie pieniądze są dzisiaj w piłce nożnej najważniejsze, ale pomysł i realizacja tego pomysłu jest najważniejsza. Tego nie da się kupić za żadne pieniądze i to pokazuje Union Berlin, to pokazują inne, mniejsze kluby, jak hiszpański Villareal, który nie jest tak silny finansowo jak potentaci finansowi z ligi hiszpańskiej, a jednak zatrudniając trenera, który miał pomysł na ten zespół, sukcesywnie zaczął grać w Hiszpanii i na arenie międzynarodowej – wygrywając UEFA Europe League 2021, pokonując w finale Manchester United, który bogatszym klubem, jest własnością amerykańskiego inwestora, który zasila klub ogromnymi pieniędzmi. To pokazuje, że pomimo komercjalizacji i ogromnych pieniędzy w futbolu, w dalszym ciągu budowanie zespołu bazując na pieniądzach nie jest gwarancją sukcesu. Pieniądze nie grają w piłkę. Idealnym przykładem jest Hertha Berlin, która przegrała Derby Berlina z Unionem Berlin. Hertha tak zdominowała Union finansowo podczas ostatnich sezonów, jak sportowo Union Berlin dominował Herthę. Piłka nożna i jej wartości zawsze się obronią.




Union wygrał wszystkie ostatnie cztery Derby Berlina z Herthą. Odpowiednio: 3:1, 4:1, 3:2 i 2:0.

Żródło zdjęcia: https://images.app.goo.gl/whgwXeEwdfLAB2Qo6


Tomasz Urban: Fakt, że zarówno Union Berlin jak i St. Pauli są underdogami w swoich miastach, skutkuje tym, że oba muszą stanowić jakąś opozycję dla potentatów ze swoich miast czyli dla Herthy Berlin i dla HSV Hamburg. Muszą być nieco inni, muszą się czymś wyróżniać, co też myślę ukształtowało oba kluby i sprawiło że one są po prostu sympatycznie, dają się lubić, nie ma w nich takiej arogancji i zarozumialstwa. One mają świadomość że wywodzą się z nizin społecznych, nie są klubami dla arystokracji ale dla robotników, dla na takiego zwykłego obywatela. No i myślę, że to ma wszystko znaczenie ma to swoje odzwierciedlenie tym jak oba kluby są postrzegane. W tych klubach nie ma wielkich pieniędzy, nie ma inwestorów, muszą sobie radzić trochę takimi przestarzałymi sposobami, bo to też ma znaczenie tym jak te kluby są odbierane. To są takie kluby które są mocno osadzone w lokalnej społeczności, przez co wszyscy są w stanie powiedzieć skąd te kluby się wychodzą. Gdybyś zapytał skąd się wywodzi Bayern albo Borussia Dortmund - nie wiesz tak naprawdę gdzie on ma gdzie one mają swoje źródło, ponieważ to są kluby powiedzmy ogólno niemieckie czy kluby całego miasta, ale nie jesteś w stanie zdiagnozować gdzie dokładnie leży serce i źródło obu klubów, natomiast w przypadku autentycznych klubów jak Unionu Berlin i St.Pauli jest to oczywiste do zdiagnozowania.

Artur Wichniarek: Oczywiście dzisiejszy Union Berlin to nie jest Union Berlin sprzed czterech sezonów. Wydanie 6.5mln euro na piłkarza przez Union, było nie do wyobrażenia i nie do sfinansowania 4 lata temu. Sukcesy sportowe klubu skutkują sukcesami ekonomicznymi klubu. Mam nadzieję, że Union nigdy nie straci swojego DNA i, że to będzie zawsze będzie klub z Alte Foersterei z Koepenick.


Roger: Dirk Zingler, prezes Unionu Berlin powiedział "My jako niemiecki futbol musimy pozostać autentyczni, a później musimy sprzedać tą naszą autentyczną piłkę nożną". Czy w dzisiejszych czasach można zachować autentyczny i tradycyjny wizerunek i jednocześnie pozyskiwać coraz to więcej środków, by pozostać konkurencyjnym?

Artur Wichniarek: Sukces sportowy zawsze przekłada się na sukces finansowy. Sponsorzy, którzy dzisiaj są w Unionie Berlin płacą za to więcej niż w poprzednich latach. Dzisiaj Union jest marką, jest produktem, którego częścią chce być coraz więcej osób. Union swoją autentycznością zdobywa coraz więcej kibiców. Póki co na Stadion An Der Alten Foersterei więcej kibiców się nie zmieści, bo jest to jeden z mniejszych stadionów w Bundeslidze. Union chcąc kontynuować ścieżkę sukcesu sportowego, będzie miał mocniejsze finanse, poprzez sukces sportowy. Skutkuje to lepszymi pieniędzmi z praw transmisyjnych, reklam, wpływów sponsorskich etc. Union nigdy nie będzie kreuzusem finansowym i myślę, że oni sami takim kreuzusem być nie chcą. Oni chcą pracować skromnie, spokojnie tak jak do tej pory, ale bardzo intensywnie. Finanse dobrze mieć, ale zarządzanie dużymi finansami jest również osobnym aspektem i jest to lekcja pokory dla wielu klubów.


Tomasz Urban: Jest to bardzo trudne i uważam, że coraz trudniejsze, ale jest to możliwe. Podoba mi się droga Unionu, ponieważ małymi krokami podążają do celu. Union pierwotnie chciał się tylko utrzymać w lidze i z takim nastawieniem zakwalifikował się do europejskich pucharów. Hertha zaczęła mówić o grze w europejskich pucharach i ma problem utrzymać się w lidze. Union jest bardziej pragmatyczny. Nawiązując do słów Dirka Zinglera - jest to możliwe. Sam fakt, że oni planują rozbudowę stadionu z minimalną liczbą miejsc siedzących pozwalającą im na grę w międzynarodowych rozgrywkach, jednocześnie nie zaburzy struktury tego stadionu, tam bodajże ponad 8 tysięcy będzie miejsc siedzących, reszta to będą miejsca stojące. To zachowa charakter „Starej Leśniczówki”, zachowa charakter tego klubu. Jest to zjawisko coraz rzadziej spotykane w Europie i nie jest tajemnicą, że wiele osób z zagranicy, chociażby na przykład z Anglii, przyjeżdża do Niemiec na mecze, by jeszcze poczuć tą atmosferę, zjeść kiełbaskę, napić się piwa. To jest zupełnie inny stadion niż nawet stadiony w Anglii i to przyciąga. Union i St.Pauli są uosobieniem tęsknoty za latami 80 i 90, pozostawiając na bok oczywiście wczystkie wady piłki nożnej z tamtego okresu jak zamieszki kibiców etc,

Ale jest to swojego rodzaju „Wehikuł Czasu”. Sam będą na Stadionie An Der Alten Foersterei miałem wrażenie, że doświadczam podróży w czasie, właśnie do lat 90 tych. Jest to naprawdę stadion z duszą i oni tą duszę pielęgnują, chcą utrzymać i fajnie, że idą pod prąd. Paradoksalnie, może być to dla Unionu i St.Pauli jedyna słuszna droga. Oni się dzięki temu będą wyróżniać na tle innych klubów. Za chwilę nie będzie widać różnicy pomiędzy Wolfsburgiem, czy Hoffenheim, które idą drogą komercjalizacji, bo będą chciały podążać za jak najlepszymi klubami, a właśnie te kluby, które obiorą sobie inną ścieżkę, nie będą marzyły o wielkich meczach w Lidze Mistrzów, tylko będą bardzo świadomie i tak do stąpały po ziemi i będą szły swoją drogą i będą się kierować swoimi wartościami i pamiętać o tym skąd pochodzą, mają szansę faktycznie przykuć uwagę szerszej liczby odbiorców. Takich klubów jak Union i St.Pauli jest coraz mniej i naturalną koleją rzeczy jest to, że one będą po prostu się wyróżniać na tle tej takiej jednolitej masy, mainstreamu.



Kibice Unionu Berlin i FC St. Pauli. Źródło zdjęcia: http://union-berlin.com/2017/10/31/last-five-home-games-vs-st-pauli/



Plan rozbudowy stadionu Unionu Berlin. https://images.app.goo.gl/ZJVF8TdaJVoMCcu59



Marcin Borzęcki: Trzeba się zastanowić co się mieści w ramach autentyczności. Gdyby w klubie jak na przykład Union Berlin, inwestor dałby trochę pieniędzy, ale te pieniądze zostałaby zainwestowana w rozwój akademii treningowej, w to żeby finansować juniorów, żeby stworzyć taki model w którym klub ma zawodników w pierwszej drużynie pochodzących z drużyn juniorskich, a przy tym dalej graliby na swoim stadionie z trybunami stojącymi i dalej zamiast tablice wyników elektronicznej, robiono by to w tradycyjny sposób, to myślę, że kibice też by się bardzo nie burzyli. To też w jakimś stopniu byłoby utrzymanie autentyczności. Trzeba znaleźć jakiś rozsądny balans i granice. Wydaje mi się, że to też zależy od tego jak te pieniądze były wydawane. Myślę, że nawet bardziej konserwatywni kibice na początku by się pewnie burzyli, ale kiedy, by zobaczyli że to daje tylko większe możliwości klubowi, a mimo wszystko klub zachowuje swoją tożsamość, charakterystyczny wizerunek i nie staje się tak o takim mainstreamowym produktem, to później, by to kibice zaczynali doceniać. Najlepiej gdyby inwestor sam był fanem danego klubu! Na przykład był z Berlina i był kibicem Unionu Berlin!

Tomasz Urban: Przeszkadza mi na przykład w Unionie taki triumfalizm na Herthą. "Jesteśmy numerem jeden w Berlinie" i tak dalej nie to nie tędy droga, nie jest droga Unionu. Nie może moim zdaniem Union chełpić się wygraną rywalizacją nad Herthą, ja wiem że to kusi, że to aż się chce krzyknąć "Tak wygraliśmy, jesteśmy numerem jeden, wygraliśmy z nimi 3 razy" i tak dalej, ale to nie jest droga Unionu to, a jest to droga Herthy. Natomiast Union musi twardo stąpać po ziemi. "Wygraliśmy. Super. Jedziemy dalej." Union powinien zachować pokorę i brak triumfalizmu. To jest właściwa droga. To jest coś co będzie przyciągać inne osoby. I w naturalny sposób, jak będzie się przyciągać coraz więcej osób, wartość marketingowa klubu wzrośnie, zainteresowanie klubem wzrośnie i w konsekwencji zarobki klubu wzorsną.


Plakat "Berlin jest czerwony!". Źródło: https://images.app.goo.gl/Lkor6vgqfoKn4eoG6



Kwiecień 2022. Union wygrywa z Herthą 4:1 na wyjeździe. Piłkarze świętują, wymownie tańcząc w rytm hymnu Herthy BSC "Nur Nach Hause". Żródło: Imago/J.Huebner. https://www.berliner-zeitung.de/sport-leidenschaft/1-fc-union-berlin/der-sieg-des-1-fc-union-gegen-hertha-bsc-ist-ein-triumph-des-herzens-li.222073


Tomasz Urban: Przykład Herthy pokazuje, że zewnętrzny inwestor i nagły przypływ dużych zasobów finansowych nie jest gwarancją sukcesu. Union i tak wciąż ma lepsze możliwości niż inne kluby Bundesligi, takie jak Bochum, czy Greuther Furth. W bardzo krótkim czasie udało im się zbudować bardzo solidny budżet płacowy. Trudniejsza ścieżka underdoga nie oznacza braku możliwości rozwoju oraz pozyskiwania nowego kapitału. Uważam, że paradoksalnie pozostanie autentycznym i zachowanie tożsamości jest drogą do dodatkowych dochodów w przypadku takich klubów jak Union, czy St.Pauli. To dalej jest długoterminowa droga do rozwoju finansowego i dodatkowych profitów. Droga na skróty, czyli inwestor, zaburzyłoby wiarę w ten klub i mam wrażenie, że wielu kibiców odwróciłoby się od Unionu. Mam wrażenie, że wielu kibiców kibicuje Unionowi również za to, że Union jest taki jaki jest. Może nie doskonały, może nie świeci blaskiem, ale nie jest sztuczny, jest ludzki i naturalny.


Roger: Athletic Bilbao jest fenomenem na skalę światową. Myślicie, że w Niemczech drużyny o nastawieniu antykomercyjnym, jak 1. FC Union Berlin, czy FC St. Pauli, mogą zacząć funkcjonować według podobnego modelu? W końcu w poprzednim sezonie Union Berlin miał najstarszy skład w całej lidze.


Marcin Borzęcki: Gdybym dopiero teraz zaczął się interesować futbolem i nie miałbym świadomości, że jest taki projekt jak Bilbao i ktoś mi powiedział, że jest taki klub w lidze hiszpańskiej, który gra piłkarzami tylko ze swojego regionu i gra dobrze bo trzyma się w najwyższej lidze i czasem gdzie za kręci się wokół szeroko pojętej czołówki, to bym nie uwierzył, że jest to możliwe do pogodzenia. Sam przykład Bilbao pokazuje, że jest to możliwe. Natomiast też ich chyba taka historia współczesna, historia z tego z tego wieku pokazuje, że to mimo wszystko na coraz poważniejsze ustępstwa muszą iść.Kiedyś nie grali z reklamami na koszulkach potem zaczęli grać z reklamami na koszulkach. Być może kiedyś nadejdzie ten moment, że Athletic Bilbao stwierdzi, że już nie będzie brał piłkarzy tylko z kraju Basków, ale też z kraju Basków i 50 km dalej, potem 100 kilometrów, 300 kilometrów dalej i potem będą prawie z całej Hiszpanii? Może kiedyś ten ideał upadnie natomiast skoro tak pokazuje taką to rzeczywiście jest to możliwe, ale też wydaje mi się, że nie w każdym zakątku Europy można na kształt tego klubu. Wydaję mi się, że za tym muszą iść wieloletnie tradycje. Przez kilkadziesiąt lat udało im się wytworzyć pewne schematy szkolenia i to chyba nie jest coś co można wdrożyć w zespół z dnia na dzień.

Artur Wichniarek: Mam nadzieję, że sukces sportowy pierwszego zespołu i poprawa zasobów finansowych przełożą się na inwestycje w młodzież i akademię. Przykład Athetic Bilbao to unikatowy historia. Jest to zespół, który kontraktuje tylko i wyłącznie Basków, tylko inwestuje w swoją młodzież i w swoją szkółkę, która constantly tworzy wspaniałych piłkarzy. Myślę, że na dzień dzisiejszy Union Berlin tą drogą iść nie może, bo struktury Unionu są zbyt ograniczone, by zmienić tą ścieżkę na tylko i wyłącznie stawianie na młodzież. Trzeba trzymać się pomysłów trenera na zespół, który póki co daje sukcesy. Można rzeczy ulepszać i udoskonalać, ale nie powinno się zmieniać rzeczy, póki dobrze funkcjonują.


Tomasz Urban: Można próbować i trzeba próbować, ale wydaję mi się, że Union nie ma jeszcze na tyle mocnej pozycji w lidze, by skupić się na innych celach niż cele sportowe. To jeszcze nie jest ten moment, by rozpraszać się na inne aspekty pozasportowe. Warto zwrócić uwagę na to z jakich piłkarzy Union buduje swoją kadrę. Są to piłkarze, którym najczęściej w innych klubach po prostu się nie powiodło, którzy byli przez inne kluby odrzuceni, jak Oczipka, albo którzy się wyróżniali, ale na niższym poziomie, jak Volgssammer. I to jest siła Unionu. Ci piłkarze mają świadomość, że od innej drużyny nie dostaliby takiej szansy jaką dostają w Unionie. To jest dla nich jedyna szansa żeby zaistnieć na poziomie pierwszoligowym w Niemczech. Myślę, że to jest bardzo wiarygodne w kontekście przekazu Unionu, czyli branie piłkarzy niedoskonałych, którzy mają swoje wady. Oczywiście Unionu nie stać na innych, ale to się wpisuje w charakter tej drużyny. Nie wydawanie wielkich pieniędzy na piłkarzy "one-season Wonder", licząc, że odniosą również sukces w Unionie, tylko branie piłkarzy, którzy mają swoje wady i budowanie z nich zespołu, który ciężko złamać – to jest świetna droga i tak powinno być dalej. W klubach takich jak Union i St.Pauli podoba mi się to, że mają one taką naturalną, ludzką, zmęczoną twarz. Ich piłkarze jak Giesselman, czy Trimmel, to nie są samozwańcze gwiazdy futbolu, tylko piłkarscy rzemiślnicy. Kibice mogą się z nimi utożsamiać, ponieważ wiedzą, że piłkarze Unionu to ludzie, którzy doszli do swojego sukcesu i dużych pieniędzy ciężką pracą. Wynagrodzenie, które taki piłkarz dostaje w dostaje w Unionie nie dostaje za nazwisko, potencjał na przyszłość, czy za to, że przyszedł z Bayernu, tylko za ciężką pracę. Przekaz płynący z Unionu Berlin jest spójny na wielu poziomach, począwszy od kibiców, hymn, transferowanych piłkarzy, przekaz w social mediach. Ten przekaz jest spójny, idealnie trafiony w punkt.



Christopher Trimmel, kapitan Unionu Berlin. Źródło zdjęcia: https://images.app.goo.gl/EzVV16hUQ3SjNkvY9


Kapitan Unionu Berlin, Christopher Trimmel jest również z zawodu tatuatorem. Po awansie w 2019 roku robił chętnym kibicom pamiątkowe tatuaże zupełnie za darmo. Fani bardzo identyfikują się z zawodnikiem, który prowadzi normalny styl życia. Źródło zdjęcia: https://images.app.goo.gl/juDJmhSa3hadtGHz7



Tomasz Urban: Oczywiście trzeba mieć na uwadzę młodzych piłkarzy, oczywiście fajnie byłoby dorobić się 2-3 wychowanków, żeby jeszcze ten przekaz wzmocnić, żeby jeszcze tą publikę bardziej związać z drużyną. Natomiast Union musi sportowo jeszcze zbudować swoją pozycję w Bundeslidze w następnych sezonach, by móc spokojnie i w pełni skupić się na takich aspektach jak budowanie akademii. Jeśli ma się w akademii super talent, jak najbardziej można spróbować dawać mu szansę w pierwszej drużynie, ale nie sądzę, by w krótkim czasie udało się zostać regionalnym Athleticiem Bilbao, albo klubem, który się jednoznacznie kojarzy z młodzieżą. Byłoby to super długoterminowo, ale nic na siłę, nie to jest teraz piorytetem.


Roger: Co sądzicie o akcjach crowdfundingowych lub wypuszczaniu własnych obligacji kibicowskich przez niemieckie kluby. Czy jest to przyszłość dla takich klubów jak Union?

Artur Wichniarek: Obligacje wypuszczała Hertha Berlin, ale było to w sytuacji kryzysowej, kiedy Hertha była zadłużona. To są zabiegi wspierające klub finansowo, a nie zabiegi promocyjne. Wprowadzanie inwestora, robienie z klubów spółek akcyjnych jest dużym ryzykiem, które powoduje brak samodzielnego podejmowania decyzji. Przyład Herthy Berlin pokazuje, że nie jest to gwarancją sukcesów. Na samym końcu jest trener, odpowiedni piłkarze przez niego dobrani, odpowiednia taktyka przez niego dobrana i to jest najważniejsze. A finanse mogą pomóc w rozwoju klubu, infrastruktury, akademii oraz dokonywaniu transferów, które są w dzisiejszych czasach coraz droższe. Ale Union powinien pozostać Unionem Berlin.


Obligacja 100 euro, wypuszczona przez Herthę Berlin w 2004 roku. Więcej na temat obligacji w Bundeslidze już wrótce na Footbaal Business Journal. Źródło zdjęcia: https://images.app.goo.gl/hs9JLigfRPnRr9WW6


Tomasz Urban: Myślę, że Union musi robić wszystko żeby się odróżniać od Herthy. To jest klucz moim zdaniem. Hertha idzie mocno w kierunku komercjalizacji i kwestie wzmocnienia swojej pozycji finansowej, ma ogromne ambicje i Union powinien robić dokładnie wszystko na odwrót. Tak długo jak będzie robił to na odwrót, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, by nie spaść z Bundesligi, ale tak długo jak sportowo wszystko się zgadza, to trzeba robić wszystko na odwrót niż to co robi Hertha. Faktycznie Union może być takim klubem, który przenosi nas w czasie, który sprawia, że sentymenty odżywają. Ludzie oczekują różnych rzeczy od futbolu, ale mam wrażenie, że będzie cały czas wystarczająca liczba osób, którzy futbol traktują cały czas jak taką historyczną podróż w czasie i dla których Union, albo St.Pauli będzie idealnym rozwiązaniem, właśnie poprzez pryzmat nawiązania do przeszłości. To Gescheftstelle na Unionie, ten domek taki, to wszystko idealnie pasuje, to jest świetny kontrast pomiędzy biurowcami w dzielnicy Herthy – Charlottenburg. To wszystko stoi w kapitalnej opozycji do tego co chciałaby robić Hertha i taki właśnie powinien być Union. Powinien pielęgnować tradycje, powinien pozostać autentyczny, wierny swoim ideałom, nie chełpić się wygranymi nad Herthą, nie drwić z bogatszego rywala, nie sprzedawać w mediach przekazu, że jesteśmy Numerem 1 w Berlinie. To nie jest droga Unionu. Trzeba zachować pokorę i robić swoje. Może to jest tylko tyle i aż tyle, ale mam wrażenie, że taka pokorna postawa, skupiona na sobie, a nie na przeciwniku jest idealna i jest właściwą drogą do sukcesu.

Marcin Borzęcki: Nie widzę w tym nic złego. Mogą to robić zarówno mniejsze kluby jak i większe. Mówiło się, że Schalke może zrobić akcję crowdfundingową po odejściu Gazpromu. Nie ma w tym nic złego, kto chce to wpłaci pieniądze dla klubu, a kto nie chce ten nie wpłaci. Oczywiście można dywagować, że przelane pieniądze mogą pójść na drogi i nieudany transfer – ale chyba taki jest sens bycia kibicem, prawda? Związek emocjonalny kibica z klubem powinien być nie tylko w przypadku sukcesów i drogich transferów, ale również w przypadku czasów, kiedy nie wszystko się układa.

I chyba kibice podzielają moje zdanie, choćby w Niemczech, bo ilekroć jakieś takie akcje są, które mają na celu zasilić budżet klubu, to kibice chętnie się w to angażują, kupują specjalne produkty klubu i swoim działaniem dają do zrozumienia, że im też się to podoba. Z tego co kojarzę to ze 2 miesiące temu takie rzeczy to dokładnie do kibiców adresowane czy po prostu dla ludzi troszkę bardziej związanych z biznesem, ale Schalke wypuściło takie obligacje na 30 milionów euro bodajże. Klub nigdy nie zmusza nikogo do brania udziałów w takich akcjach, nie pisze maila do kibiców z obowiązkiem zapłaty, że każdy musi przelać np. 10 euro. Ktoś może wydać 10 euro na wesołe miasteczko, ktoś inny na wsparcie klubu. W takich akcjach nie ma nic złego. Myślę, że dużo jest takich dróg zebrania pieniędzy i myślę, że choć takie akcje się pojawiają, to wciąż jest ich za mało. Myślę, że jest dużo sposobów, by zasilić konto klubów, a za to kibicom dać dodatkową przyjemność, która nie będzie oznaczała tylko uszczuplenia portfela. Można organizować wiele rzeczy, np. spotkania z piłkarzami, sprzedawać wycieczki związane z klubem, treningi z trenerami, zajęcia z piłkarzami. Istnieje sporo różnych sposobów. Można połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli wpływ finansowy z rozrywką dla kibiców. Takie akcje łączą kibica z klubem.


Tomasz Urban: Tutaj jest bardzo ważna kreatywność ludzi zarządzających klubem. Natomiast jest to trudne. Chodzi o to, by nie powielać przykładu Herthy, czyli nie pójść w komercjalizację, zachować własną tożsamość, ale jednocześnie pobierać nowe środki.


Roger: A podwyżka biletów o kilka euro?

Tomasz Urban: Myślę, że tak, jeśli zostałoby to odpowiednio sprzedane kibicom – dlaczego to klub robi i z jakiego powodu. Opakowałbym to tak, że ‘’nie chcemy się komercjalizować, otwierać na zewnętrznych inwestorów, iść drogą na skróty, chcemy budować swój własny klub, ale jednak potrzebujemy więcej środków.” Gdyby to dobrze sprzedać i w przekazie medialnym utrzymać tą swoją tożsamość jak najbardziej byłoby to akceptowalne. Kibice otrzymując szczery przekaz będą gotowi takie coś zaakceptować. Mogłaby być to jedna z takich dróg, ale kreatywność zarządzających jest bardzo ważna w tym aspekcie.

Tomasz Urban: Natomiast odnośnie różnych pozaboiskowych aspektów ekonomicznego wsparcia klubu zastanawiałbym się za każdym razem czy jest to zboczenie na ścieżkę komercyjną, czy jednak mieści się to dalej w ramach własnej wartości i zachowania tożsamości. Jeżeli padłby jakiś nowy pomysł i stwierdziłbym, że to nie jest sprzedawanie własnej tożsamości, to tak robimy to! Natomiast gdyby mogłoby mi to przynieść korzyści, ale to jest jednak zdradzenie swoich ideałów i byłoby to zboczenie tej ścieżki którą podążam na to bym to po prostu odpuścił. Ale to jest kwestia na posiedzenie, kolegium i burze mózgów. Pojedyncza osoba może tego nie ogarnąć.


Marcin Borzęcki: Myślę że to zależy jaka to by była podwyżka. Rozmawiałem z kibicem Bayernu Monachium mówił, że też płaci 15 euro za miejsca za bramką, więc jest to tania cena. Wszystko zależy od wysokości podwyżki. Gdyby ceny skoczyły z 15euro na 20 euro to myślę, że każdy byłby to w stanie zrozumieć. Natomiast gdyby ceny skoczyły z 15euro do 45 euro to myślę, że byłyby spore protesty. Skoro były spore protesty odnośnie poniedziałkowych meczów, to w przypadku bardzo wysokiej podwyżki, myślę, że również byłyby spore protesty. Na tyle spore, że ta podwyżka prędzej, czy później musiałaby zostać cofnięta. Za mocne przechylenie tej bariery spotkałoby się z mocną irytacją kibiców. Natomiast jeżeli byłoby to w rozsądnych granicach, to każdy by to zrozumiał. Czasy się zmieniają i trzeba wydawać coraz więcej pieniędzy. Klub potrzebuje się rozwijać.


Roger: Reguła 50+1. Czy ma szansę przetrwać?


Marcin Borzecki: Przetrwać jako tako ma szansę natomiast pewnie mogłaby sobie tak trwać i trwać jeszcze setki lat w tym swoim takiej swojej romantyczny aurze, czyli bez jakiejś zachodnich inwestorów i tak dalej. Natomiast pytanie na jakim poziomie by przetrwała bo jednak nie da się uciec wrażeniem że inny ligi które mogą sobie wpuszczać sponsorów będą finansowa się oddalać od Bundesligi jak na razie na przykład liga angielska. Ja szczerze mówiąc jestem za tym, żeby ta zasada 50+1 została zniesiona, bo mam wrażenie że no one miały wszystko blokuje rozwój i też myślę że jest bardzo duży potencjał w Niemczech. Wydaje mi się że jeżeli ta zasada byłaby zniesiona to to ta liga mogła być mocniejsza od angielskiej, bo tak naprawdę ona ma wszystkie fundamenty do tego żeby się rozwijać czyli ma stadiony bazy treningowe kibiców, dużo miast takich atrakcyjnych mężczyzna inwestorów jak na przykład Kolonii Frankfurtu Hamburga Bremy i tego typu miast, to są to fajne miasta do prostu dotknięcia w nich trochę życia piłkarskiego na wyższy poziom. No i też mają Niemcy już takie know-how, wiedzą jak te pieniądze wydawać, wiedzą jak się rozwijać, mają różne na systemy edukacyjne rozwoju trenerów, dyrektorów, piłkarzy. Oczywiście przykład Herthy Berlin pokazuje, że nie jest to gwarancją sukcesu. Oczywiście gdyby miało to nastąpić to po prostu jakiś takich rozsądnych ramach, żeby zagraniczni inwestorzy nie mieli absolutnej władzy nad klubem. Fajna jest ta romantyczność i ta zasada, otrzymuje kluby w zdrowiu natomiast, uważam że mocno blokuje rozwój. Coraz więcej jest tych głosów żeby te zasady zmienić i myślę że to jest kwestia czasu kiedy taka poważniejsza dyskusja zostanie podjęta. Bayern Monachium zauważa że bardzo mocno tej zasadzie traci, bo to oczywiście dla nich fajne że zdobywają sobie zaraz 10 mistrzostw z rzędu i są potentatem i generalnie nikt im w Bundeslidze nie będzie równo rywalizować. Natomiast brak konkurencji spowalnia rozwój klubu. Jest ta zasada fajna, ale myślę że prędzej czy później nie przetrwa. Jest taki argument za tym, że kibice by przestali chodzić żeby się obrazili i tak dalej, a teraz myślę żeby tak nie było. Jeżeli ktoś nie przyjdzie na mecz, bo zdenerwuje go obecność jakiegoś inwestora amerykańskiego, to przyjdzie jego sąsiad bo będzie chciał zobaczyć bardzo dobrego piłkarza w tym na którego wcześniej nie był klub stać, a teraz po prostu stać ten klub i może grać w koszulce jego ulubionego klubu.

Artur Wichniarek: Są wady i zalety. Bundesliga pokazała jak prężnie funkcjonuje bez długów i kredytów, które w momencie kryzysu jak np. pandemia Covid-19, mogą być niemożliwe do spłacenia i jest się skazanym przez to praktycznie na porażkę. Bundesliga pokazała, że jest finansowo bardzo zdrowa, że zarządzanie klubami jest bardzo profesjonalne i to jest najważniejsze przesłanie ostatnich dwóch lat.



Roger: Czy wojna na Ukrainie może być katalizatorem zmiany wartości w futbolu? Czy zacznie się moda na antykomercyjne drużyny sportowe?

Artur Wichniarek: Kibic danego klubu jest z nim na dobre i na złe. Właściciel, czy sytuacja polityczna nie ma na to wpływu.


Marcin Borzęcki: Dużo kibiców generalnie piętnuje to, że w kluby są zasilane przez jakieś obce budżety, nie za każdym razem te budżety obce mają pieniądze w sposób w pełni legalny i uczciwy sposób zarobiony. Może nie na jakąś masową skalę, ale dużo jest osób, które szukają sobie właśnie niekoniecznie zainteresowania się klubem jakoś w podejrzany sposób finansowo wspieranym, ale właśnie jakiejś niszy. W tym sezonie mam wrażenie, że Union Berlin i FC. Koeln ma coraz więcej sympatyków. A taka sympatia ze zwykłego sprawdzania wyników na początku, może przerodzić się w coś większego. Chyba jest już przesyt tych wszystkich klubów jak Chelsea Paris Saint-Germain, Manchester City. Dużo kibiców szuka sobie szuka sobie ulokowania jakoś swojej sympatii w klubie który ma charakterystyczny, jak na przykład Union albo FC. Koln, który ma przyjaznego trenera i super atmosferę na stadionie. Myślę że rzeczywiście w tą stronę to może iść. Im więcej z klubów takich typu Chelsea, czy Paris Saint-Germain tym mam wrażenie, że jest większy przesyt i coraz mniejsze zainteresowanie. Oglądanie tych gwiazd i transferów po 100 milionów euro nie jest tak klimatyczne jak oglądanie Unionu Berlin, gdzie wynik pewnien Pan zmienia ręcznie.




Roger: Wizerunek niemieckich klubów w social media.


Tomasz Urban: Przekaz płynący z Unionu Berlin jest spójny na wielu poziomach, począwszy od kibiców, hymn, transferowanych piłkarzy, przekaz w social mediach. Ten przekaz jest spójny, idealnie trafiony w punkt. Jeżeli te kluby, również w social mediach, będą próbowały rywalizować i zaczepiać Herthę, czy HSV Hamburg, nie będzie to krok w dobrą stronę. Niech bogatsi rywale martwią się, że u nich jest kryzys, a autentyczne organizacje sportowe powinny skupić się na sobie. Oczywiście trzeba mieć ambicję, by stać się klubem numer 1 w mieście, ale tego nie pokazywać. Nie osiągnie się tego poprzez posty na Twitterze „Jesteśmy numerem 1”, a poprzez naturalne liczby, jak liczba członków, czy pozycja w klasyfikacji pięcioletniej tabeli Bundesligi, gdzie będzie się nad miastowym rywalem, rozwijanie tożsamości kibicowskiej, rozwijanie się finansowo w ramach swojej filozofii – czyli robić wszystko, by być tym numerem 1, ale nie mówić o tym głośno. Wtedy pokazuje się, że nie jest się gorszym, że nie ma się kompleksu bogatszego rywala, tylko robisz swoją pracę.


Marcin Borzęcki: Myślę, że kluby Bundesligi bardzo dobrze prezentują się w social media i jest to pomocne w rozwoju wizerunku. Nie ograniczają się do tych komunikatów "jutro jest mecz, mecz skończył się takim wynikiem itp" tylko często wchodzą w fajnie interakcje. Dużo jest też fajnych działań niemieckich drużyn jak na przykład : Schalke które ma polskie korzenie składa na Boże Narodzenie po polsku życzenia na swoim Facebooku. Jest to przyjazne nawiązywanie kontaktu z nowymi kibicami i jest to bardzo pomocne. Dlatego wydaje mi się, że Bundesliga stoi na dobrym poziomie marketingowym jeśli chodzi o akcje promowania marki.


Tomasz Urban: Mam wrażenie, że ludzie też cenią sobie autentyczność, zwłaszcza w czasach gdzie każdy dąży do pokazywania perfekcji, np. na Instagramie. Pokazywanie idealnego świata jest modne i do tego dążą inne kluby. A Union idzie w drugą stronę. Pokazuje się na Instagramie nieumalowany, jako klub, który ma zmęczoną, ludzką, naturalną twarz. I tak długo jak będzie ją zachowywał, nie będzie się pudrował, malował i pokazywał jaki jest piękny, natomiast będzie pokazywał jaki jest naturalny, to tak długo wszystko się będzie zgadzało. Rozwiązanie jest proste – naturalność i wierność swoim ideą. To jest coraz rzadsze w dzisiejszej piłce.


Artur Wichniarek: W dzisiejszych czasach wszystkie takie działania są potrzebne. To są inne czasy kiedy ja grałem w piłkę, bądź kończyłem grać w piłkę 10-12 lat temu. Cały świat, nie tylko piłkarski, poszedł w zupełnie innym kierunku, który, czy jest dobry, czy jest zły – przyjdzie nam ocenić za kolejne 10-15 lat. Każdy klub ma swoje DNA i każdy klub musi podjąć decyzję w jakim kierunku chce iść, a efekty tego zobaczymy za jakiś czas.



Roger: Czy takie kluby jak Union powinny pogodzić wejście nowych kibiców do zespołu i zachęcać ich do dołączenia do zespołu, z aktualnymi kibicami, którzy byli wierni zespołowi od dawna, od czwartej ligi?

Wydaję mi się, że to akurat wynika w przypadku Unionu Berlin z tego żeby nie byli dotąd poważnym klubem na arenie niemieckiej też nie mają i mają takich pieniędzy wielkich pieniędzy. Jednak te kluby, które decydują się na ekspansję międzynarodową i szukają sobie nowych kibiców w różnych zakątkach Europy i świata, w dużej mierze wynika z możliwości finansowych. Myślę że gdyby Union miał na tyle dużo pieniędzy to mógłby sobie stadion rozbudować się wówczas byłoby trochę łatwiej dostać bilety na mecz, mógłby sobie robić jakieś obozy w innych krajach i tak dalej. Wydaję mi się, że Union nie jest jeszcze w na tyle dobrej sytuacji finansowej, by piorytetem było szukanie sobie nowych kibiców na całym świecie, a zajęcie się bieżącymi sprawami klubu.



Roger: Hasła i slogany jak ''Wir Leben Dich'' Schalke, lub ''Echte Liebe'' Borussi Dortmund. Czy kluby powinny iść w tym kierunku?

Artur Wichniarek: Oczywiście, że tak. Te hasła są potrzebne jak Mia San Mia Bayernu Monachium, z tymi hasłami kibice się identyfikują. Myślę, że każdy klub ma pomysł na swoją promocję, która jednym przynosi lepsze efekty, drugim przynosi gorsze efekty, ale na samym końcu zawsze jest efekt sportowy, czyli piłka nożna i zielona murawa.


Marcin Borzęcki: Takie hasła mają pozytywny wpływ na autentyczność klubu. Łączą kibiców z piłkarzami oczywistą zespołem z klubem o to chyba sprawia że tak człowiek czuje jakieś takie fajne połączenie i te wszystkie hasła czy np. Echte Liebe Borussii Dortmund, czy Wir Leben Dich Schalke czy w ogóle wszystkich innych klubów niemieckich to jest bardzo fajny pomysł i cieszę się że to jest pielęgnowane. Chociaż w Bayern Monachium na przestrzeni lat nagle na rękawkach pojawiły się linie lotnicze Qatar Airways, to dalej na koszulkach ma hasło Mia san Mia. To jest mimo wszystko fajnie, że mimo tego bardziej międzynarodowego wizerunku niemieckich klubów to wielu klubów używa tych haseł. To cały czas podtrzymuje taką niemiecką tożsamości i jakby przypomina, że ten klub to coś więcej niż taka zabawka jakiegoś inwestora, ale po prostu klub, który latami sukcesywnie pracował na swoją pozycję. Ma to pozytywny wpływ na autentyczność klubu.



Tomasz Urban: Jednakże, Union na pewno nie powinien głosić sloganów marketingowych jak "Chcemy być najlepsi", "Jesteśmy klubem dla wszystkich". Bardziej powinien się odwoływać do swojej przeszłości i tradycji. To przyciąga uwagę, zachowuje tożsamość i odróżnia od pozostałych klubów, które się mocno komercjalizują.

Przykładem są przyśpiewki kibiców na stadionie oraz hymny na stadionie – hymn Niny Hagen na Stadionie Unionu oraz St.Pauli znacznie wyróżniają się charakternością od hymnów Bayernu, czy Borussi Dortmund, które są delikatne, płynne, popowe, „dla wszystkich”. Porównaj sobie hymn Herthy Nur Nach Hause. Jest znacznie bardziej delikatny i mniej porywający od hymnu Unionu Berlin. To jest drobiazg, ale daje wyobrażenie, że jest to klub z charakterem, że ma swoją wartość, że nie jest klubem dla wszystkich i wie którą drogą chcę podążać.


Roger Hampel: Wpływ pozaboiskowego zachowania zawodników Bundesligi, a wizerunek klubu. Czy kluby powinny kontrolować portale społecznościowe swoich piłkarzy? Wszyscy pamiętamy złote steaki za 1200 euro Franca Ribery'iego,czy esktrawagancki styl życia Aubameyanga.


Tomasz Urban: Wtedy Union utraciłby swój wiarygodny przekaz. Gdyby piłkarz Unionu pojechał na wakacje do Dubaju i wrzucał na social media zdjęcia złotych steaków, to kompletnie by to nie współgrało z drogą Unionu. Klub powinien edukować pod tym względem swoich zawodników i uświadamiać ich o swoich wartościach. Ale mam przekonanie, że piłkarze w Unionie są starannie dobrani i analizowani pod kątem zachowania pozaboiskowego przed transferem. A nawet jak zdarza się taki piłkarz jak były piłkarz Unionu Max Kruse, który ma taką pozycję w niemieckiej piłce, że jemu absolutnie wolno wszystko, to nawet jeśli będzie palił shishe i jadł złote steaki, to będzie to autentyczne, naturalne, ponieważ taka jest jego prawdziwa osobowość. I poprzez to, że zachowywałby się ekstrawagancko (jadłby te złote steaki i palił sishę), paradoksalnie on będzie pasował even more do Unionu Berlin, ponieważ jest sobą, jest naturalny i autentyczny w tym co robi, nie udaje nikogo innego i to pasuje. Ale gdyby inni piłkarze, jak na przykład Grischa Proemel, nagle po odniesieniu sukcesu i zarobieniu więcej pieniędzy, zaczęli emanować swoim bogactwem, to zaburzyłoby przekaz Unionu.


Pierre-Emerick Aubameyang (były piłkarz Borussi Dortmund) i kolekcja wysadzanych złotem supersamochodów. Żródło zdjęcia: https://images.app.goo.gl/GALEeMLX7DnQx8As7



Grischa Prömel jako piłkarz Unionu Berlin jeździł na treningi starym Fordem Fiestą, którego dostał od babci na osiemnaste urodziny. Żródło zdjęcia: https://images.app.goo.gl/RRb7BBhtx9UWWaW38


Tomasz Urban: Ja napisałem przed transferem Maxa Kruse do Unionu Berlin, że trafia do miasta, które do niego pasuje, ale klubu, który kompletnie do niego nie pasuje. A okazało się, że wpasował się idealnie, ale właśnie dlatego, że był sobą, był autentyczny, naturalny i ludzie akceptowali tę jego inność. Union tym ruchem pokazał również, że otwiera się na inność i tak długo jak dany zawodnik jest autentyczny, tak wszystko się zgadza. Klub w dodatku zarobił na jego transferze do VFL Wolfsburg, sprzedając go w odpowiednim momencie, kiedy mieli już zapewnione utrzymanie w Bundeslidze. Union nie jest klubem glamour i nigdy nie będzie i nie chciałbym, żeby szedł w tym kierunku. Union musi być zupełnie inny niż Hertha i wtedy będzie przyciągał ludzi do siebie.


Marcin Borzęcki: Myślę że generalnie to powinno być obserwowane i pewnie w klubach jest ktoś kto chce śledzie Instagramie piłkarze i życie pozaboiskowe. Natomiast myślę, że tak do pewnego momentu nie powinno być w to ingerencji i ta granica taka na którą można pozwolić piłkarzowi powinna być dosyć duża, póki nie robi naprawdę jakiś

bardzo kontrowersyjnych rzeczy. Z drugiej strony poza boiskiem to, że sobie są bardziej kontrowersyjny ekscentryczny piłkarze, którzy zjedzą złotego steka czy jak Aubameyang wysadzają sobie diamentami swoje Lamborghini. Jest to oczywiście kontrowersyjne, natomiast kto zabroni? No to jest po prostu wykonane za pieniądze na które ten piłkarz uczciwie sobie zapracował, tak jakby wybiegał te pieniądze na boisku więc może sobie wydawać na to chcę. Myślę że to powinno być kontrolowane, bo rzeczywiście to już piłkarze troszkę żyją w takiej bańce i jak czasami słyszę, że w klubie są zdziwieni bo piłkarz tramwajem się przejechał na trening to rzeczywiście jest troszkę dziwne. Natomiast powinno to już kontrolowane i trzeba go pilnować żeby ci piłkarze nie posunęli za daleko bo jest cienka droga od bycia ekstrawaganckim do tego, żeby to było troszkę takiej niesmaczne, przesadzone i szkodliwe na klubu. Póki jest to jakieś zdrowych ramach i jedynie krzywdzi drugiego człowieka i nie działa też to szkoda samego zainteresowanego i klubu, to jakkolwiek by niektóre akcje absurdalnie, no to niech sobie po prostu te swoje pieniądze duże pieniądze wydają o co chcą.


Roger: Czy takie kluby jak Union powinny pogodzić wejście nowych kibiców do zespołu i zachęcać ich do dołączenia do zespołu, z aktualnymi kibicami, którzy byli wierni zespołowi od dawna, od czwartej ligi?

Marcin Borzęcki: Wydaję mi się, że to akurat wynika w przypadku Unionu Berlin z tego żeby nie byli dotąd poważnym klubem na arenie niemieckiej też nie mają i mają takich pieniędzy wielkich pieniędzy. Jednak te kluby, które decydują się na ekspansję międzynarodową i szukają sobie nowych kibiców w różnych zakątkach Europy i świata, w dużej mierze wynika z możliwości finansowych. Myślę że gdyby Union miał na tyle dużo pieniędzy to mógłby sobie stadion rozbudować się wówczas byłoby trochę łatwiej dostać bilety na mecz, mógłby sobie robić jakieś obozy w innych krajach i tak dalej. Wydaję mi się, że Union nie jest jeszcze w na tyle dobrej sytuacji finansowej, by piorytetem było szukanie sobie nowych kibiców na całym świecie, a zajęcie się bieżącymi sprawami klubu.


Roger: Refleksja na temat przyszłości Unionu.

Marcin Borzęcki: Przyszłości Unionu jest mocno uzależniona od przyszłości dyrektora sportowego i trenera. W sumie ciężko powiedzieć od kogo bardziej, czy od dyrektora sportowego, czy od trenera.Natomiast to jest taki jeden z przykładów klubów, w którym ten wpływ tych dwóch osób jest bardzo mocny. Często się mówi że powinien być zbudowany bardzo stabilnie, że kadra nie powinna być obracana do góry nogami co sezon. Jednak jak

prześledzimy transfery Unionu Berlin od momentu wejścia do Bundesligi nawet, to kilkunastu piłkarzy przyszło, kilkunastu odeszło. Więc ta kadra jest odwracana do góry nogami, a mimo wszystko wyniki są znakomite. Dyrektor ma nieprawdopodobny w talent do znajdywania piłkarzy wyciąganych z drugiej ligi, bądź słabszych zespołów Bundesligi. Może moment odejścia trenera i dyrektora sportowego nigdy nie nadejdzie i będą tam pracować do końca swojej kariery. Jednak wydaje mi się, że kiedy nadejdzie ten moment odejścia, to trudno będzie Unionowi Berlin utrzymać teraźniejszy poziom. Bardzo trudno jest zniwelować różnicę finansową w Bundeslidze. Dla Unionu najlepiej byłoby gdyby ta dwójka pracowała w klubie jak najdłużej, ponieważ rzadko zdarza trafia się ludzi z takim wyczuciem, wiedzą, umiejętnościami i talentem do znajdywania nowych piłkarzy. Odejście nawet jednej z tych osób mogłoby być już sporym problemem, ale na razie takiego tematu nie ma więc w sumie nie ma się nie ma się czym przejmować.







Comments


bottom of page